czwartek, 30 maja 2013

Lekki krem z selera

Nie wiem, jak pogoda u Was, ale w Trójmieście słońce świeci na całego! Tulipany przekwitają, piwonie zaczepiają dorodnymi pąkami, a zielone jeszcze pomidory w babci szklarni droczą się ze mną niemiłosiernie. Może jak za tydzień wrócimy z wakacji będą już na mnie czekały zarumienione?

Dziś na szybko, jeszcze przed kilkudniową abstynencją komputerową wrzucam przepis na krem z selera, choć przyznam, że dziś przydałby się bardziej chłodnik lub zupa owocowa :)


Za chwile pędzę na wesele koleżanki, z którą siedziałam przez 7 lat w jednej ławce. Już się nie mogę doczekać!

Aniu, Pawle,
Tyle miłości na Waszej wspólnej drodze, co w dniu dzisiejszym! Słonecznych dni i szczęścia "do bólu"!

Zimne trunki wypiję z Wami za kilka godzin, a teraz składniki na coś ciepłego:
  • duży korzeń selera
  • 2 małe, młode ziemniaki
  • 0,5 litra rosołu lub buliony z warzyw
  • odrobina świeżego lubczyku
  • sól i pieprz do smaku
  • pestki słonecznika
Do bulionu wrzucamy pokrojony w kostkę i umyty seler oraz ziemniaki. Gotujemy ok. 20-30min do miękkości.

Dorzucamy poszatkowany lubczyk*, doprawiamy sola i pieprzem do smaku i ściągamy z ognia.

Całość blendujemy na gładka masę i posypujemy zrumienionymi na patelni pestkami słonecznika.

Gotowe! Nic prostszego! 


* Zawsze mi mówiono w dzieciństwie, że lubczyk dodaje się do potraw, jeżeli pragniemy aby osoba jedząca posiłek się w nas zakochała. Nie wiem, czy lubczyk ma swoja magiczna moc, ale czemu nie spróbować?

Ja staram się regularnie dorzucać go gdzie popadnie, aby mój LUBY się nie odkochał ;)

Ściskam Was mocno! Wracam za 1,5 tygodnia z naładowanymi bateriami i masa zdjęć z greckiej wyspy Kos. Muuuaaa! :*

poniedziałek, 27 maja 2013

Bułki pełnoziarniste

Napisałabym pełnoziarniste bułki śniadaniowe, ale w moim przypadku śniadanie z takimi bułkami musiałabym jeść koło 13stej... W weekendy wstaję najwcześniej o 9tej i zaczynam dzień od kawy. Po kawie dopada mnie błogie lenistwo i chęć powrotu do łóżka. Tez tak macie? Na mnie kawa ma całkiem inne działanie niż to przewidziane w reklamach...


Jednak jeżeli Wy nie należycie do rodzaju leniwiec pospolity lub leniwiec weekendowy, to na śniadanie będą idealne! U mnie przygotowane na kolację :)

Bułki najlepiej smakują po wystudzeniu. Niestety dnia następnego są dość czerstwe, dlatego polecam wyjeść wszystkie od razu, albo część z nich zamrozić- ja tak zrobiłam.

Składniki na 6 sztuk:
  • 3/4 szklanki mąki pełnoziarnistej ( u mnie żytnia)
  • 1/2 szklanki mąki pszennej
  • opakowanie drożdży instant
  • niepełna szklanka mleka
  • 1/2 łyżeczki soli
  • jajko
  • płatki owsiane, słonecznik i siemię lniane na wierzch bułek
Wszystkie suche składniki mieszamy w misce. Mleko podgrzewamy i jeszcze ciepłe wlewamy do pozostałych składników.

Całość dokładnie zagniatamy- w razie potrzeby podsypujemy odrobiną mąki lub dolewamy mleko.

Po zagnieceniu na jednolite ciasto miskę przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na ok. godzinę.

Po godzinie ciasto dzielimy na 6 równych części, formujemy kule i układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia lekko je spłaszczając na kształt bułek.

Ponownie odstawiamy do wyrośnięcia na ok. 30 min.

Po tym czasie rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni, a bułki smarujemy rozmąconym jajkiem.

Wierzch każdej bułki posypujemy płatkami owsianymi, makiem, słonecznikiem lub siemieniem lnianym.

Pieczemy ok. 15-20min.

Kroimy i/lub mrozimy po całkowitym ostygnięciu.


Smacznego!

sobota, 25 maja 2013

Mango Lassi

Idealne na ciepłe popołudnia, których ostatnio niestety brak. Napój jest również idealny na lekki posiłek. Po całej szklance kolacji nie tknęłam :)


U mnie ostatnio pranie, suszenie, pakowanie, podróż, pranie, suszenie, pakowanie...Dziś wróciłam i jestem na etapie prania, ale już we wtorek przyjdzie kolej na pakowanie, w środę na podróż...A w sobotę wylot na długo wyczekiwane letnie, błogie lenistwo. Możecie polecić jakieś fajne miejsca, ustronne plaże na Wyspie Kos? O jedzenie nie pytam, znajdę je wszędzie bez podpowiedzi! :)

Składniki na 4 porcje:
  • 2 dojrzałe mango
  • 400g jogurtu naturalnego
  • 2 łyżki miodu
  • sok z całej cytryny
  • kardamon
  • garść pistacji
Mango obieramy ze skórki, pozbywamy się pestki, a miąższ wrzucamy do blendera i miksujemy na gładką masę.

Dolewamy jogurt naturalny, sok z cytryny i miód. U mnie wystarczyły 2 łyżki. Jeżeli mango będzie baaaaardzo dojrzałe, można pominąć dodawanie miodu.

Następnie nasiona kardamonu ucieramy na pył w moździerzu i dodajemy do napoju.
Na koniec mango lassi ozdobiłam siekanymi pistacjami.



Wyszło pysznie!

środa, 15 maja 2013

Co dziś na obiad?

Pamiętam, jak starszy ode mnie o 6 lat brat zadawał to samo pytanie przychodząc codziennie ze szkoły.

Pamiętam, jak miałam 5-6 lat, siedziałam z mamą w domu i nagrywałyśmy się na magnetofon. Śpiewałyśmy, wygłupiałyśmy się, mama recytowała tekst reklamy...Później mój brat wchodzi ze szkoły, głosem jeszcze przed mutacją zadaje pytanie "Co dziś na obiad", a ja odpowiadam "Wątrrrrrróbka, bleeeeeeeeeeeee". <Koniec nagrania>

Po kilkunastu latach, jak odsłuchiwałam tą kasetę to płakałam ze śmiechu. A bo głos dziwny, a bo człowiek się wygłupiał, a bo wątróbka...

Teraz nie mieszkam już w domu rodzinnym, ale jestem pewna że kaseta i tak zaginęła. Z resztą miałabym poroblem ze sprzętem, na którym mogłabym ją odsłuchać.

W każdym razie wsponienia są świetne. Tęskno mi do czasów, kiedy człowiek cieszył się każdą "pierdołą", potrafił dobrze się bawić nawet w deszczowe dni, a gumę do skakania robił z gumki do majtek...

Nagrywałyście się na kasety? Macie je jeszcze?
Kurcze, ile ja bym dała, żeby mieć jeszcze dziś te kasety...

A wracając do obiadu. U mnie na razie jedyną osobą wypytującą o obiad jest mój mąż. Jak zaserwowałam kuraka to nie dość, że się nie skrzywił, to jeszcze zamruczał z zadowolenia :)
To jego smaki idealne! Oczywiście zaraz po piątkowym piwie.... 

Składniki na 2 porcje:
  • 2 średniej wielkości piersi z kurczaka
  • pół ananasa*
  • 2-3 średniej wielkości papryczki chilli (bez pestek)**
  • 2-3 ząbki czosnku
  • 3 łyżki sosu sojowego
  • 2-3 łyżki oliwy
* użyłam kilku krążków ananasa z puszki, który akurat był otwarty
** chilli dopadła wilgoć w lodówce i zastąpiłam ją dorodną połową zwykłej, czerwonej papryki + dodałam łyżeczkę chilli w proszku

Piersi z kurczaka myjemy, osuszamy ręcznikiem papierowym i kroimy w mniejsze kawałki- paski lub kostkę. Zalewamy 3 łyżkami sosu sojowego i przyprawiamy chilli w proszku (jeżeli nie używacie świeżych papryczek chilli).

Z papryk pozbywamy się gniazd z nasionami i drobno szatkujemy. Ananasa kroimy w kostkę, a czosnek w plasterki.

Na patelnie wlewamy 2-3 łyżki oliwy, dorzucamy paprykę i dusimy ok. 5 minut.

Następnie wrzucamy kurczaka i czosnek. Często mieszamy, aby czosnek sie nie przypalił.

Na koniec wrzucamy pokrojonego w kostkę ananasa i smażymy z pzoostałymy składnikami kilka minut. Jeżeli tak, jak ja będziecie używać ananasa z puszki, to polecam podlać całość kilkoma łyżkami syropu z puszki.


Kurczaka najlepiej podawać z ryżem. Bon appetit!

wtorek, 14 maja 2013

No to jak z tym kijem?



Szczęśliwa 10tka! To liczba osób, które w ramach zabawy zorganizowanej przez Gosię (Delimamma), Justynę (ToPestka!) i moją skromną osobę podały swoje sposoby na zachowanie cudownego, błogiego stanu, który umożliwia zakochańcom unosić się kilka metrów, bądź chociażby kilka centymetrów n.p.m.

Cytując Justynę:
Statystyki są nieubłagane i wychodzi na to, że faceci bądź nie mają pomysłów na zatrzymanie motyli bądź nie chcą się z nami nimi podzielić. W akcji wzięła udział wyłącznie płeć piękna :)
To jak to w końcu jest? Kij, marchewka, a może jeszcze coś innego?
Zdecydowana większość wybrała wersję soft w postaci marchewki. Choć czasem w tekście mały badylaszek też się pojawiał :)

Były też bardzo ciekawe rozważania, czy na prawdę istnieje jeden, magiczny sposób na zachowanie motyli w brzuchu...

Ale po kolei:
Jak strzała ze swoim typem wyskoczyła Delimamma, która męża udobrucha i przekupi imponującą Kanapką z wszystkim . Jak sama napisała:
"Kanapka zawsze zwyciężała z sernikami, jabłecznikami, kotletami, makaronami czy najbardziej wyrafinowanymi przekąskami. Kanapką mogłam uzyskać wymarzoną sukieniunię, lody z MC Donalda o 23 i masaż stóp! Kanapka przyniesiona do łóżka to był powód do powtarzania "i że cię nie opuszczę, aż do śmierci", tak to jest zdecydowanie mój sposób na Zakochańca."

Z pewnością skorzystam z jej sposobu, kiedy mój mąż powie STOP masażowi stóp, od którego jestem uzależniona ;)

Kolejny typ podała MyszkaGotuje. Zaserwowała drugiej połówce "mięso z mięsem", czyli Polędwiczki w boczku w asyście śliwki, jednak podkreśliła, że mąż najprościej w świecie docenia jej starania i przygotowywania wszystkich posiłków- BRAWA DLA TEGO PANA, który nie wybrzydza! :)

Następna była Aurora z postem "O kiju, marchewce. I motylach w brzuchu też". Według Aurory zarówno metoda kija, jak i marchewki mogą być zgubne. Albo "zaszczujemy absztyfikanta", albo zagłaszczemy, rozpieścimy, i po prostu rozpuścimy naszego adoratora.

Dało mi do myślenia podsumowanie Aurory, pod którym podpisuję się rękoma i nogami!:
"Jeśli Wasza wiosenna miłość obwieści Wam, że to koniec, bo nic nie czuje, bądźcie Wy czujne. Bo to może być prawdziwa miłość. Albo... jeszcze prawdziwszy koniec. Wtedy jednak nie warto takiego tknąć kijem, a co dopiero rozpieszczać marchewką. Koniec końców, czy to będzie flirt, ognisty romans tudzież miłość Waszego życia - warto na wiosnę wpuścić motyle do brzucha. "

Anulla z bloga Fabryka Pomysłów również wzięła udział w zabawie, stawiając na marchewkę :)
Tarta francusku po chińsku z kurczakiem tylko brzmi skomplikowanie. Wg. Ani to danie idealnie przedstawia różnice między Nią, a jej facetem oraz fakt, że możliwe jest pogodzenie tych dwóch światów jeżeli tylko dwie osoby tego chcą. Ani się udało- tarta została wyjedzona. :)

Przyszedł czas na Justynę z bloga ToPestka!  Justyna nie podała jednego przepisu na związek idealny, natomiast wskazała kilka rzeczy, których warto się trzymać. Przyznam, że lista robi wrażenie! Mam nadzieję Justyna, że dobrze wszystko zrozumiałam i źle nie zrobię, jak podsumuję to, jako konieczność wzajemnego szacunku, zaufania i codziennego podtrzymywania iskry między dwoma kochającymi się osobami ;)

Nie wiem jak Wam, ale dało mi do myślenia również zamieszczone zdjęcie Justyny z demotywatorów:

 
Następna "marchewka" w naszej akcji to smakowicie wyglądający żurek z klopsikami z surowej, białej kiełbasy i jajkiem na twardo serwowany przez GreenEye z bloga Piąta Pora Roku. Takie danie na pewno trafi w serca niejednego mężczyzny! Sama również nie mogłabym się mu oprzeć ;)

Przyszła kolej na  Dybkę, która z ogromnym poczuciem humoru opisała co zrobić, aby bieg "w swoją stronę wśród łanów falującego na wietrze zboża" nie był nijaki. "Nieromantyczny klucz do romantycznych związków", który podała  bardzo przypomina mi hasła zaserwowane przez Pestkę. Moim zdaniem to tylko potwierdza, że "coś w tym jest" i dziewczyny mają sporo racji! :)

Kilka swoich groszy wcisnęłam i ja podając Sernik z masłem orzechowym oraz kilka rad, które sprawdzają się w przypadku podtrzymania błogiego stanu w serduchu mojego męża. Gdybym miała wybrać 3 najważniejsze, podałabym "spora garść szczerości, schabowy lub panierowana pierś z kurczaka z frytkami raz w tygodniu i jajka na twardo na każdej imprezie". :)

Swój sposób na zachowanie motyli podała również Bistro Mama serwując Torcik naleśnikowy ze szpinakiem i jednocześnie traktując w ten sposób męża kijem :) Pędzę z wytłumaczeniem, że Bistro Mama nie stawia co dzień na przemoc i uważa, że "Gdzie dwoje ludzi się kocha, nie ma miejsca na żadne kije, ale za to marchewek niech uzbiera się cała plantacja ♥"

Czyli powyższy kijaszek to tylko wyjątek.- Mąż po prostu nie przepada za szpinakiem. JEGO STRATA! :D

Tuż przed końcem akcji dołączyła autorka bloga Ochotę Mam, wielka fanka "Dżordża" (wiem od innej fanki, czyt. Delimammy), która zdecydowanie stawia na Marchew. Kuchnia włoska, muzyka, sex i spełnianie wzajemnych pragnień to MUST HAVE na zachowanie motyli.

Czy da się nasze wspólne wypociny jakoś skrócić i podsumować? Znaleźć kilka sposobów idealnych, zawsze się sprawdzających? Mnie się to nie udało. Każdy w sercu nosi co innego, rozum również podpowiada swoje. Najważniejsze, aby nie zwariować! "Ni to z kijem, ni z marchewką!" 

Bardzo się cieszę z udziału w tej akcji i serdecznie dziękuję w imieniu Justyny, Gosi i moim za Wasz udział! Fajne z Was babki!

Ściskamy Was mocno!
ToPestka!, Delimamma i ja 

A jutro zapraszam na Piekielnie ostrego kurczaka z ananasem! :)


niedziela, 12 maja 2013

Młoda kapusta duszona w mleku kokosowym z curry

Dużo osób zajada się właśnie teraz szparagami, a ja na przekór o szparagach napiszę później.- Zdjęcia, które im zrobiłam są dość bezwstydne...Ogólnie szparagi są...mało fotogeniczne? ;)

U mnie drugi raz w tym sezonie młoda kapusta, i teraz w całkiem niezwyczajnej wersji. Przepadłam i zakochałam się od pierwszego widelca! 


Od teraz przy kupnie każdej główki zacznę robić, jak Ania (również Gdańszczanka i autorka popularnego bloga Strawberries from Poland) i będę dzielić ją na pół. Połówka tradycyjnie z dużą ilością koperku i podsmażonym boczkiem, a druga część duszona w mleku kokosowym.

Dokładnie w najbliższą niedzielę będzie Dzień Dobrych Uczynków, dlatego bądźcie tak dobrzy i przygotujcie kapustkę swoim najbliższym!

Składniki:
  • główka młodej kapusty (moja była dość mała, uzyskałam 3 porcje)
  • 200ml mleka kokosowego
  • łyżeczka curry
  • szczypta soli
  • szczypta chilli (u mnie trzy przekręcenia młynkiem :) )

Od kapusty odrywamy kilka wierzchni liści, które są uszkodzone i zwiędnięte. Pozostałe liście dokładnie myjemy i szatkujemy.

Do garnka wlewamy mleko kokosowe, dorzucamy kapustę i dusimy na małym ogniu do miękkości. Doprawiamy solą, curry i chilli. Jeżeli lubicie ostre potrawy, to 3 przekręcenia młynkiem z chilli wystarczą. Przyznaję bez bicia, że mnie trochę buzię wypaliło, ale Sebastian nie narzekał :)


Ps. W niedzielę jest też Międzynarodowy Dzień Rysowania Mahometa, ale to Wam pozostawiam wybór sposobu świętowania tego dnia. Ja do rysowania się nie nadaje... :D

sobota, 11 maja 2013

Surówka z selera z żurawiną i orzechami

Gdzie się podziały tamte surówki
gdzie te mizerie, gdzie sałaty?
Gdzie się podziały kiszone kapusty
Tamtych pysznych, wspaniałych lat?

Jeszcze pamiętam te dni, kiedy na obiad, na oddzielnym talerzyku, lub miseczce dostawałam mizerię z ogórków zerwanych na działce. Na kolację jadłam chleb posmarowany grubo masłem, ze świeżutkim, również działkowym pomidorkiem i poszatkowaną cebulką.

Do ryby jadało się surówkę z kiszonej kapusty z marchewką, a u babci ogromne liście sałaty ze śmietaną, którą ściekała po brodzie. 

Całość wieńczyła marchewka z groszkiem podana z panierowanym kotletem schabowym. To były czasy!

Jak to się stało, że teraz o takie rarytasy tak trudno? Na stołach goszczą sałatki greckie, gyros, cykoria, mix sałat...Nie lubimy już starych, dobrych smaków?

U mnie w domu ostatnio powrót do "pierwotnych" smaków i powiem Wam, że oderwać się od nich nie mogę! 

Przedstawiam Wam moją wersję surówki z selera, która podbiła moje i Sebastiana serce :)


Składniki na 2 porcje:
  • duży seler
  • twarde i słodkie jabłko
  • pół garści suszonej żurawiny
  • pół garści orzechów włoskich
  • 150g jogurtu naturalnego
  • sok z ok. 1/3 cytryny
  • pół łyżeczki cukru
Seler myjemy, obieramy i ścieramy na dużych oczkach. Do selera ścieramy również obrane jabłko i skrapiamy sokiem z cytryny, aby jabłko nie ściemniało.

Jogurt naturalny mieszamy z cukrem i zalewamy nim seler z jabłkiem. 

Na koniec dorzucamy do surówki suszoną żurawinę i posiekane orzechy włoskie.


Viola!

Miłego weekendu!

czwartek, 9 maja 2013

Koktajl malinowo- truskawkowy i pierwsze porządne słońce

Piękne słońce, delikatny wiatr i temperatura, która w końcu zaczyna nas rozpieszczać! 

Razem z ciepłą, zdecydowanie letnią, a nie wiosenną pogodą nastał okres dusznych pomieszczeń, ciemnych plam pod pachami i przyklejonych do czoła grzywek. Niestety...

Niektórzy sobie całkowicie nie radzą z tego typu pogodą, a ja należę do osób, które całkowicie nie radzą sobie z przebywaniem z powyższymi osobami w jednym pomieszczeniu.

Do pracy codziennie z mężem chodzimy na piechotę- aż 8min :) Plusem oprócz krótkiego czasu, jaki spędzamy w drodze do i z pracy jest zdecydowanie fakt, że nie musimy korzystać ze środków komunikacji miejskiej i narażać się na kontakt z w/w osobami.

W tym miejscu pozdrawiam serdecznie znajomych z Wielkich Miast, którzy tyle szczęścia co ja nie mają!

A na ochłodę podrzucam pyszny, lekko kwaśnawy koktajl.


Składniki na 2 porcje:
  • garść truskawek*
  • 250g malin **
  • 150ml jogurtu naturalnego
  • 2 łyżki miodu
  • sok z połowy cytryny
Wszystkie składniki umieszczamy w blenderze i miksujemy na koktajl. Jeżeli koktajl nie będzie słodki, dodajcie jeszcze trochę miodu. 

Koktajl najlepiej smakuje dobrze schłodzony.


I to cała filozofia :)

*, ** zarówno truskawki, jak i maliny miałam mrożone jeszcze z poprzedniego sezonu. Nie musiałam swojego koktajlu dodatkowo chłodzić.

A Wy jak radzicie sobie z pierwszymi przyklejonymi grzywkami? :)


poniedziałek, 6 maja 2013

Zrazy wieprzowe

Jeszcze do niedawna byłam przekonana, że czekolada tylko MLECZNA z orzechami, sałata tylko LODOWA, a zrazy wyłącznie WOŁOWE. Ależ się myliłam!!!

Teraz najlepsza czekolada to GORZKA, jak sałata to ROSZPONKA i RUKOLA, a zrazy również WIEPRZOWE. Te ostatnie krócej się przygotowuje, ich cena jest znacznie tańsza.


Odnośnie czekolady to muszę szczerze przyznać, że nadal pochłonę każdy gatunek, w dowolnej ilości...niestety...
 
Wracając do zrazów.
Wołowe przygotowałam na pierwszy obiad dla mojego Szanownego Małżonka. Chyba sobie zapunktowałam, bo na myśl o zrazach do dnia dzisiejszego się uśmiecha :)

Czy pamiętacie co Wy przyszykowaliście dla swoich drugich połówek na pierwszy, wspólny obiad?

Ja pamiętam nawet deser, ale o tym może innym razem :)

Składniki na ok. 10 sztuk:
  • kilogram wieprzowiny na schabowe bez kości
  • ok. 3-4 średnie ogórki konserwowe
  • duża cebula
  • 100g boczku (u mnie parzony)
  • 3 łyżki musztardy (moim zdaniem najbardziej pasuje francuska, ale nie miałam i użyłam sarepskiej)
  • sól i pieprz
  • 2 łyżki mąki pszennej
  • olej do smażenia
  • 2-3 suszone grzybki
Mięso kroimy w plastry o szerokości ok. centymetra. Tłuczkiem lekko rozklepujemy na kotlety, solimy i pieprzymy z obu stron.

Cebulę kroimy w pióra, ogórki wzdłuż na 4 części, a boczek na niewielkie plastry lub paski.

Każdy kotlet smarujemy z jednej strony ok. połową łyżeczki musztardy. Układamy boczek, ogórek, cebulę i zwijamy.

Zrazy spinamy szpilkami do zrazów, albo wykałaczkami i obtaczamy w mące.

Zrazy podsmażamy z każdej strony na głębszej patelni z odrobiną tłuszczu. Dorzucamy suszone grzyby, wlewamy 2 szklanki wody, zmniejszamy ogień i dusimy zrazy ok. 30-40 min.

Zajadamy ze smakiem i planujemy kolejną "okazję" na ich przygotowanie!

sobota, 4 maja 2013

Duszona młoda kapusta

Dziś to już tylko wspomnienie...


Wspominałam kapustkę podczas mycia samochodu. A tak w ogóle to choć przez chwilę poczułam się, jak na filmach, gdzie młode, piękne i całkiem zgrabne dziewczyny myją spienioną gąbką samochód pokładając się na nim w rytm "czarnej" muzyki.
Nadal jestem młoda ( :D ), piękna ( :D ), tylko w rozmiarze size plus. Zamiast gibać się przed autem w rytm czarnej muzyki, bujałam się z boku na bok słuchając radia zet, w jednej ręce trzymając spienioną gąbkę, w drugiej szklankę z jim beam'em...W końcu to polskie realia, a nie " Made in USA"!

A wracając do kapusty. Cena jeszcze poraża, ale i tak jest warto!
Całą kapustę zjadłam praktycznie sama na obiad, resztki dojadając na kolację. 

Za tydzień znowu pędzę na rynek po kolejną główkę!

Składniki na... jedną osobę, która nie może oderwać się od garnka:
  • główka młodej kapusty
  • 50g masła
  • 100g boczku parzonego
  • sól i pieprz do smaku
  • pęczek koperku
Kilka wierzchni liści odrzucamy- zwłaszcza tych, które są naderwane, lub zwiędnięte. Pozostałe dokładnie myjemy i szatkujemy.

W garnku rozpuszczamy masło i wrzucamy poszatkowaną kapustę. Dolewamy pół szklanki wody i dusimy do miękkości ok. 20 minut.

Boczek kroimy w drobną kosteczkę. Wrzucamy na patelnię i podsmażamy do zrumienienia. Dorzucamy do kapusty.

Całość dusimy jeszcze 5-10 min na koniec doprawiając solą i pieprzem do smaku i dorzucając posiekany pęczek koperku.


Kapustę podajemy do obiadu, do kolacji, samą, z sernikiem, z tortem...Mnie jest obojętnie. Całą szamię w ciągu kilku godzin :)

piątek, 3 maja 2013

Kruche babeczki z kremem czekoladowym

Wpis obiecałam, że będzie wczoraj ale chorowałam na całkowity brak weny i nie wiedziałam w sumie o czym napisać przed samym podaniem przepisu.
Tak o to problem sam się rozwiązał, bo mogę napisać o wczorajszej chorobie :)

Zawsze można wspomnieć jeszcze o pogodzie- ponoć jest to idealny temat do nieklejących się rozmów randkowych... 
Zatem pogoda u mnie wyśmienita! Deszcz już 3 dzień stuka o okna, wiatr czochra włosy podczas jazdy na rowerze na rynek. No i jeszcze ta temperatura...12 stopni to idealna temperatura do spędzania dnia na dworze w stroju kąpielowym. To jest jakieś nieporozumienie...

Nawet kupno pierwszego w tym roku "łabałbału" i młodej kapusty nie zdołało mnie pocieszyć.

Nie pozostaje nic innego, jak zaszyć się w kuchni z porażającą ilością cukru, tłuszczu i kalorii.Trochę mi ulżyło i na jakiś czas pogoda nie popsuje mi humoru!


Zaczynamy od przygotowania kremu czekoladowego na bazie kremówki.


Składniki na krem czekoladowy:
  • 250ml śmietany kremówki
  • tabliczka gorzkiej czekolady
  • łyżka cukru pudru
Kremówkę wlewamy do garnka i podgrzewamy. Dorzucamy połamaną na kostki czekoladę i mieszamy do całkowitego rozpuszczenia. 
Odstawiamy do całkowitego ostygnięcia, a  później chłodzimy w lodówce min. godzinę.

Schłodzoną czekoladową śmietanę ubijamy mikserem na najwyższych obrotach, pod koniec dodajemy cukier puder, dalej ubijamy i ponownie wkładamy do lodówki.
 
Składniki na 10sztuk babeczek zrobionych w formie na muffiny:
  • 400g mąki pszennej
  • 150g cukru
  • 150g zimnego masła
  • żółtko
Wszystkie składniki wrzucamy do miski i zagniatamy na gładkie ciasto. Owijamy folią spożywczą i wkładamy na 20min do lodówki.

Schłodzone ciasto wykładamy i formujemy z niego 10 równej wielkości kulek, którymi wykładamy formy na muffiny. Dno dokładnie nakłuwamy widelcem i pieczemy 15min. w piekarniku nastawionym na 180 stopni.

Babeczki wyciągamy z formy po całkowitym ostudzeniu, inaczej babeczki całe się pokruszą i połamią.

Do babeczek nakładamy kremu czekoladowego i dekorujemy owocami. U mnie świeże jeżyny i kropelki z białej czekolady.


A jak Wy pocieszacie się w tą wspaniałą pogodę?
Ściskam, Andźka



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...