Nie powiem, abym lubiła jesień. Zdecydowanie nie przepadam za szybciej kończącym się dniem, za chłodnymi wieczorami, za porannymi mgłami, za wiatrem, czy częściej pojawiającą się mżawką.
Dziś 15 września, a póki co tylko raz zapaliłam zapachowe świeczki i wtuliłam się w czekający w stanie gotowości koc. W Bełchatowie pogoda od kilku dni jest piękna, co tylko powoduje moją dodatkową radość. To "podstawowe" i niezaprzeczalne jesienne szczęście dotyczy jedzenia świeżo zebranych jabłek, grzybów, czy pierwszej pojawiającej się żurawiny.
Co roku kupuję ok. 2 litrów tych czerwonych, leśnych kuleczek i przygotowuję małe słoiczki lekko kwaśnej konfitury- idealnej do serów, czy pieczonych mięs.
Tym razem konfitura trafiła do wnętrza pomarańczowych, kruchych rogalików. Rogaliki swój kolor zawdzięczają startej marchewce, która zamiast cukru powędrowała do ciasta. Rogaliki nie są słodkie, ale lekko oprószone cukrem pudrem smakują idealnie!